Bohaterką filmu jest krowa Luma. Obserwujemy cykl jej życia i zanurzamy się w jej emocjach. Wybitna reżyserka Andrea Arnold („American Honey”) skupia się na czystej obserwacji. Jedyne głosy, jakie docierają do naszych uszu, to komendy bezimiennych pracowników pewnej brytyjskiej farmy mlecznej, zagłuszane przez szczęk metalowych krat, zgrzyt maszyn i niskie, pełne trwogi muczenie krów. Widzimy, jak Luma jest wpychana do stalowej klamry do dojenia, a pajęcze mechaniczne dysze zasysane są do jej wymion. Gigantyczna konstrukcja przypominająca imadło zawiesza Lumę w powietrzu, dzięki czemu jej kopyta można przyciąć z chirurgiczną precyzją. Uczestniczymy w porodzie, po którym Luma łączy się ze swoim nowonarodzonym cielęciem zaledwie na kilka minut, a następnie każde z nich idzie osobno labiryntem wąskich przejść, od których nie ma ucieczki. W tym zmechanizowanym świecie życie Lumy sprowadzone zostaje do funkcji przedmiotu potrzebnego człowiekowi, który czeka nieuchronna śmierć. To pozbawione narracji filmowe studium życia Lumy jest próbą filozoficznego rozważenia losu i praw zwierząt hodowlanych, bezrefleksyjnie przez nas wykorzystywanych.