Nawet najlepszy hollywoodzki scenarzysta by tego nie wymyślił. 10 lat temu do Madsa Brüggera („Ambasador”, „Kto zabił sekretarza generalnego ONZ?”), przyszedł niejaki Ulrich Larsen, bezrobotny szef kuchni utrzymujący się z renty, który oznajmił mu, że chce szpiegować wewnątrz struktur powiązanych z Koreą Północną. W ciągu kolejnej dekady Larsen infiltruje The Korean Friendship Association (KFA), organizację sprzyjającej reżimowi Kim Dzong Una. Udaje mu się zdobyć zaufanie jej przywódców, dzięki czemu odkrywa szokujące fakty - no bo czy wiedzieliście, że Korea Północna jest światowym producentem broni i narkotyków? Larsen jedzie w delegację do Pyongyang, a następnie trafia na wyspę w… Ugandzie, gdzie Koreańczycy przekonują jego oraz podstawionego przez Brüggera fałszywego inwestora z Danii, że pod wodą można zbudować fabrykę produkującą broń i narkotyki, pod przykrywką tworzenia luksusowego kompleksu hotelowego. Przez cały ten czas towarzyszą im kamery (ukryte i jawne również).
„Kret w Korei” ma strukturę dwóch odcinków 60 min. Ogląda się je niczym rasowy thriller. Niestety nie ma w nich cienia fikcji.